Czytam właśnie, zupełnie przypadkiem
o tym jak to nie wiadomo skąd pochodzi ludzki umysł, jak to
istnienie umysłu wytycza granicę pomiędzy ludźmi i zwierzętami a
także o tym jak to nikt jeszcze nie odgadł jak powstał język.
Nie pojmuję jak można uznać ewolucję
ciała ludzkiego za fakt i nie dostrzegać tego, że jest to
jednocześnie ewolucja ludzkiego umysłu. Jak można nie rozumieć
tego, iż w umysłach zwierząt funkcjonują zarówno abstrakty jak i
język z nich złożony. Abstrakty opierają się na identycznym
postrzeganiu rzeczywistości i na identycznych potrzebach, zbliżonej
budowie.
Świadome
reakcje człowieka, podejmowane przez niego działania w oparciu o
własne decyzje to takie same odruchy jak u noworodka – tylko
rozwinięte i bardziej złożone. U podstaw jesteśmy maszynami.
Isaac Newton opisywał już jak działamy. I nic innego nie może
wystąpić w naszej rzeczywistości jak my – jedynie większa od
nas, bardziej podzielona wewnętrznie, przez co bardziej złożona
maszyna. Nie ma żadnej podstawy, żeby sądzić coś innego.
Kiedy jedno zwierze zaczyna nagle biec,
dla drugiego zwierzęcia jest to taki sam abstrakt jak wypowiedzenie
zdania pomiędzy ludźmi. Wy to nazwiecie odruchem a ja to mogę
sobie nazwać memem lub normą społeczną o niskim poziomie
złożoności.
Świadomość to działanie, które się
jednocześnie zaczyna i nie zaczyna, które się kończy i nie
kończy, ma swoje granice i nie ma swoich granic. Każdy początek,
koniec, granica, prawdopodobieństwo itd. - to wszystko jest
względne.
Jeśli macie wolną wolę to proponuję
poskakać sobie po różnych gwiazdach. Jeśli nie zdołacie tego
uczynić to znak, że jesteście uwikłani w pewną sytuację tak jak
ja z wami. Przesrane.